|
Dawno, dawno temu między brzydkimi blokami poznańskiego osiedla Grunwald,
między ulicami Świt, Brzask i Sierakowską, był ogromny, porośnięty chwastami,
zaniedbany plac. W jego narożnikach mieściły się dwie typowe szkoły „osiedlówki”.
We wrześniowy, słoneczny poranek 1975 roku, na placu pojawiły się dwie osoby:
ona: 26 - letnia pani mgr socjologii niosła plecak z książkami,
on: 31 - letni mgr pedagogiki targał makusyński* bęben i gitarę.
Oprócz tego nieśli z sobą radość, entuzjazm i wielką chęć zmienienia świata na lepszy.
Mieli za sobą bardzo trudny rok „walki z wiatrakami” w jednej z wspomnianych szkół,
która z polecenia profesora - eksperymentatora miała być nowoczesną szkołą – laboratorium.
Okazało się, że została zbudowana z tak twardego „betonu”, że „Donkiszoci” musieli przegrać.
Szli więc na przełaj, na szagę do drugiego narożnika, z nadzieją, że tam zostaną
przyjęci życzliwie, że będą mogli organizować dzieciaki do wielkiej przygody.
|
|
Nie przypuszczali wówczas, że przygoda ta będzie trwała tak długo, już 33 lata.
Tymi osobami byli: Basia Śreniowska i Jurek Hamerski,
oboje z Instytutu Pedagogiki Poznańskiego Uniwersytetu,
współpracownicy słynnego wówczas profesora Heliodora Muszyńskiego,
ojca chrzestnego Łejerów.
*„MAKUSYNY” – czyli synowie Kornela Makuszyńskiego,
to niezwykły szczep harcerski działający w latach pięćdziesiątych
do siedemdziesiątych w Zielonej Górze.
Stworzył go charyzmatyczny wychowawca i artysta Zbigniew Czarnuch.
Wśród wielu przygód „Makusynów” była odbudowa renesansowego
zamczyska w Siedlisku nieopodal Nowej Soli, położonego malowniczo nad Odrą.
Zapytacie jaki związek mają „Makusyny” z „Łejerami”? Mają, i to duży.
Ja w Siedlisku bywałem, tam pracowałem, tam się bawiłem i wzruszałem,
i tam zaprzyjaźniłem się z druhem Czarnuchem, by kilka lat później
wykorzystać te doświadczenia w tworzeniu harcerskiego szczepu „Otwartych”,
z którego wywodzą się „Łejery”.
|
|